poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział III ''Błąd''

EDIT!
Na potrzeby bloga założyłam ask.fm jeśli macie jakieś pytania do bohaterów to zapraszam :)
Możecie napisac na przykład coś takiego:
,,Do Louisa- (Treść pytania)'' 
Zapraszam! 

Hej! Witajcie w 2013 roku! :) Mam nadzieję, że nowy rok rozpoczął się dla Was dość dobrze :) Co do rozdziału.. nie jest długi więc następny może w weekend. Sama nie wiem o czym jest, chyba o tak zwanym wszystkim i o niczym, znów perspektywą Louisa bo strasznie mi się to spodobało. :D
A jeśli ktoś jest zainteresowany innymi moim blogami to zapraszam tutaj:
come-back-to-me-louis
brytyjskie-uczucia
id-like-to-forget-you
Całuję ciepło!  


Siedziałem z rodzicielką na niewygodnym, niebieskim krzesełku i co chwilę popijałem wodę mineralną z małej, plastikowej butelki. Byłem strasznie zdenerwowany, tak ja Louis wariat jak ich mało, roześmiany na co dzień się bałem, bałem się, że powiedzą nie, nie dadzą mi tej cholernej szansy która byłą jedną na milion by spełnić moje dziecięce marzenia. Po mojej głowie cały czas krążyła piosenka która za chwile usłyszy cała Wielka Brytania. Znajomi pocieszali mnie, mówili że sobie poradzę, dam radę i przede mną wieloletnia kariera, ale ja nie jestem aż tak głupi, w ich oczach widziałem tak mocno raniącą kpinę z moich ambicji.  Kiedyś zobaczą jak bardzo się mylili co do mojego talentu, przecież to nic złego śpiewać, kochać to być w tym dobrym. Ha! Tomlinson przyznałeś się, że jesteś dobry skurczybyku! Ha! Pokażesz im seksowny tyłeczku, ja ci mówię. Uśmiechnąłem się sam do siebie i ostatni raz wziąłem łyk chłodnej wody, ach moje myśli wprowadziły mnie w tak dobry nastrój, że przez godzinę sam opowiadałem sobie głupie żarty, coś a la ,,Jak nazywa się słona firanka? Zasłona!’’. A najśmieszniejsze jest to, że śmiałem się z tego jak głupi do sera, tak bardzo że moja kochana mama musiała mnie co jakiś czas uspakajać ponieważ inni uczestnicy uważali mnie za co najmniej ciemnego i opóźnionego w rozwoju oprócz jednej jedynej osoby… Jego. Moje serce zakołatało w piersi tak bardzo, że na chwilę straciłem czucie na cały ciele. Byłe przerażony tym, ze Harry stoi tuż przede mną i właśnie czuje jego elektryzujący dotyk na swoim kolanie.
-Hey Boo Bear. – szepnął bo przywitaniu się z siedzącą po mojej prawicy rodzicielką. Uśmiechał się w t e n sposób, tak jak pierwszego dnia, wtedy w przepięknym zimowym Londynie. Jego loczki jak zawsze wywijały się we wszystkie strony, a zielone, jak zawsze uśmiechnie oczy, wołały mnie tym dobrze znanym zawadiackim sposobem. Odchrząknąłem i mruknąłem pod nosem przywitanie skierowane w jego stronię.- Co ty tu robisz Lou? Przecież mówiłeś, ze nie lubisz śpiewać.- Harry uśmiechnął się i przepraszając jakąś dziewczynę zajął miejsce obok mnie. Odpowiedziałbym mu, oczywiście, że tak ale jak miałem to zrobić skoro jego duża dłoń nadal subtelnie masowała moje kolano.
-Em… tak, zmieniło się trochę.- powiedziałem łamiącym się głosem. Jak on mógł mi to robić? Przyszedł sobie do X-factor zobaczył mnie i jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie, rozmawiając jak ze starym dobrym przyjacielem. Nie mam pojęcia co było później, całą swoją uwagę skupiłem na jego zielony tęczówka, które lustrowały mnie wzdłuż i wszerz. Dlaczego był taki piękny? Gdybym tylko mógł teraz go pocałować, poczuć jego ciepłe pocałunki na swoich rozgrzanych ustach. Gdybym tylko mógł przytuliłbym go i nie pozwolił nigdy odejść… Boże cofnij czas, wtedy nigdy nie popełnił bym tego samego błędu i nie pozwoliłbym mu odjeść tego dnia. Dość krótką, nieciekawą, pełną napięcia rozmowę przerwał nam melodyjny głos blondynki.  To ona…- pomyślałem a łzy momentalnie zalały moje oczy. Hazz spojrzał w jej stronę, przeprosił mnie na moment, zarzucił czapkę i już go nie było. Eleanor trzymała na rękach dziecko Harrego, jego błąd, błąd który nas rozdzielił, który stworzył miedzy nami mur, owoc jego zdrady.
Siedziałem w klubie popijając kolejne piwo, pokłóciłem się z Harrym. Nawet nie wiem o co, jak i kiedy. Po prostu to się stało… On nie chciał, żeby ludzie dowiedzieli się o naszym związku, mówił do mnie jak do niewolnika. ,,Jeśli komukolwiek powiesz, zabiję cię, nie rozumiesz, że to zniszczy nam życie?’’. Bolało, mocno bolało. Nigdy, przez kilka miesięcy naszego związku nie pomyślałbym o tym, że Harry może się tak zachować. Pamiętam loczka z tamtego wieczoru, opowiadał o swoich planach które wiązał z żoną i dzieckiem, z rodziną której ja nie mogłem mu dać. Rozumiem… mógł się bać reakcji innych ludzi, mógł oswajać się powoli z myślą, iż jest gejem, ale nigdy w życiu nie oskarżyłbym go o wypieranie się mnie, o nazywanie naszego związku ,,znajomością’’ nawet nie cholerną ,,przyjaźnią’’ ale znajomością, do tego jeszcze przelotną. Ok.. zostawiłem to bez komentarze, choć moje serce pękało tolerowałem to, Ale kiedy byliśmy sami… wtedy w Doncaster, kiedy chciał mnie tak mocno ja po prostu nie mogłem. Czułem się strasznie, wygarnąłem mu to, że przecież ze ,,znajomym’’ nie sypia, nie całuje się, nie dotyka się go tak intymnie jak my się dotykaliśmy. Zaśmiał się, perfidnie się zaśmiał mówiąc, że przecież to co my robimy jest zwykłą zabawą, nic nie znaczącą zabawą.
-,,Przecież ja nie mogę być gejem! Nie mogę cie kochać, ja kocham dziewczyny.’’
-Ale seksu z nimi nie chcesz?- zaśmiałem się gorzko powstrzymując ledwo co gorzkie łzy.
-Nie chcę powiadasz? To jeszcze zobaczymy…- zwinął kurtkę, trzasnął drzwiami i było po nim… po mojej miłości. 
Harry podbiegł do Eleanor i klęknął przy niej trzymając swoje dziecko za rączkę. Cholera… to mógłbym być ja… siedzieć obok niego z małą na kolanach. Przecież byłą taka opcja, mieliśmy wziąć małą na wychowanie, być nadal razem… Mogłem pokochać małą jak własne dziecko, ale moje ego mi nie pozwoliło… nie chciałem pozbawiać Harrego normalnej rodziny. Okej, okej. Może w wieku dziewiętnastu lat ta rodzina nie była normalna ale, ale chciałem żeby jego życie było choć w jednym stopniu udane. Ze mną nigdy nie mógłby mieć swojego dziecka, nie mogłem go przy sobie zatrzymać. Mówił, że nie zależy mu na małej, ze chce być ze mną… ale widziałem jego lśniące oczy kiedy ciężarna El przychodziła do niego w odwiedziny.
Siedziałem tak i zastanawiałem się na całym sensem naszej miłości. Nie widzieliśmy się już kilka tygodni, kilka długich tygodni które zabijały mnie od środka. Piłem piwo w naszym ulubionym klubie, ale jego tu nie było, bynajmniej ze mną… stał tam, po drugiej stronie Sali z wysoką, szczupłą blondynką. Zaśmiałem się pod wpływem procentów w mojej krwi i chwiejnym krokiem podszedłem do zakochanej pary. Nawsadzałem mu a jego partnerka za każdym moim słowem otwierała szerzej oczy, a ja stałem tam kompletnie zlany patrząc sowimi zrozpaczonymi oczami w jego pełne tęsknoty zielone tęczówki. Stałem, i szeptałem coraz gorsze słowa w jego stronę, aż wreszcie przerwał mi długim, namiętnym pocałunkiem który wynagrodził mi te wszystkie dni bez Anie grama jego ciepła.
-Kocham cię, dopiero teraz czuję… kim jestem naprawdę.

Siedział przy swojej narzeczonej i dziecku szepcąc jej coś na ucho, nie wiem o co chodziło ale byłem pewny, ze mówi jej o mnie. El spojrzała się na mnie sympatycznie i podała Harremu małą blondynkę. Eleanor zawsze mnie lubiła, wręcz wydawało mi się, że wolała by to moja sperma ją zapłodniła a nie Hazzy, ale nigdy mnie to nie obchodziło.  Patrzyłem na nich przez dłuższą chwilę, pasowali do siebie, ich mała nieco, za szybko stworzona rodzina była przesłodka niczym bożonarodzeniowe ciasto. Czasami miewałem sny, że ja byłem El, żyłem w jej ciele i razem z Harrym… ech co my wyprawialiśmy w tych naszych snach, tylko pozazdrościć mi wyobraźni. –Louis!- usłyszałem cichy krzyk chłopaka. Jak on się tu znalazł tak szybko?- O widze, że wróciłeś wreszcie!- zaśmiał się i znów zajął miejsce obok mnie.- To jest Lou.- przedstawił mi dziewczynkę. Uśmiechnąłem się... Lou. Ma na imię Lou.
-Cześć skarbie.- wziąłem jej malutką, pulchną rączkę i złożyłem na niej delikatny pocałunek. Baby cake uśmiechnął się promiennie i podał mi swoją córkę. Lou wyciągnęła do mnie rączki i od razu wtuliła się w moją pierś. Pogłaskałem dziewczynkę po blond włoskach które odziedziczyła po mamie. – Ale jesteś śliczna.- zaśmiałem się poprawiając ją na swoim kolanie.- Co mi powiesz kochana?- spojrzałem w jej szmaragdowe oczy, którymi niewątpliwie obdarował ją tata. Nie wiem jak mogłem z niej zrezygnować, jak mogłem zrezygnować z ich obojga. Przecież, matko.. gdybym mógł cofnąć czas, swoje nieprzemyślane decyzję, miałbym ich, byliby obok mnie już zawsze. Bawiłem się przez chwilę z dziewczynką, a loczek siedział wpatrzony w nas jak w obrazek. Nagle ktoś wyczytał moje imię, moje serca znów wykonało serię obrotów akrobatycznych. Podniosłem się z krzesełka i ostatni raz spojrzałem na Lou, która uśmiechnęła się do mnie i po raz kolejny przytuliła się do mnie.
-Byłbyś świetnym ojcem… szkoda, że nie ma cię z nami.- powiedział Harry kiedy oddawałem mu dziewczynkę. Zaniemówiłem, chyba świat do końca życie będzie wypominał mi ten cholerny błąd który popełniłem kilka dni przed narodzeniem Lou. Uśmiechnąłem się smutno i tak po prostu wtuliłem się w jego ciepłe ciało chowając głowę w zagłębienie jego szyi.
-Kocham cię…- powiedziałem nieświadomie i wycofałem się w kierunku sceny posyłając mu ostatnie, tęskne spojrzenie. Żegnaj Hazz.

7 komentarzy:

  1. a gdzie Anabelle ? :) jaki wspaniały rozdział ! xx
    wziełaś zdjęcie Taylor a imię Eleanor. ;) no nie pomyślałabym o tym ale świetny wybór. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny :) Przepraszam, że tak krótko ale bardzo się spieszę xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny blog! Przyjemnie się czyta i wyobraża sobie daną sytuację. Życzę Ci dalszej weny w tworzeniu równie wspaniałych wątków, a przy okazji zapraszam do siebie: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Na starcie bardzo przepraszam, że zaniedbałam, ba! totalnie olałam Twoje opowiadania, choć prawdę mówiąc nie mam pojęcia dlaczego tak się stało. Brak czasu, masa nauki i innych obowiązków nie są chyba najlepszym wytłumaczeniem, dlatego daruję to sobie w tym momencie. W każdym bądź razie nadrobiłam wszystkie trzy rozdziały i jedyne co teraz ciśnie mi się na usta to "wow!". Pisałam Ci już pod Prologiem, że bardzo podoba mi się styl Twojego pisania. Teraz powiem, że pomysł na tę historię jest niesamowity. Początkowo po przeczytaniu wszystkich części musiałam chwile odczekać i w spokoju poukładać sobie w głowie pewne kwestie, gdyż odrobinkę się pogubiłam. Ale już jest wszystko okej, wiem o co chodzi, jestem na bieżąco. :)
    Biedy Louis. Naprawdę żal mi chłopaka. Po opisach jego przeżyć idealnie mogę sobie wyobrazić, a nawet poczuć co odczuwa w danej chwili. Na przykład, w momencie kiedy na castingu ni stąd ni zowąd pojawił się Harry z Eleanor oraz małą Lou. Ech, i ten koniec. Nie wiem dlaczego, ale czytałam go z kilka razy, aż w końcu w oczach pojawiły mi się łzy.
    I Annabelle, która mam nadzieję, że pojawi się w następnym rozdziale. Nie mogę zbytnio dużo o niej mówić, ale wiem już, że to jego pokocha. Prawda? Czy o tej godzinie rozum płata mi figle i wprowadza mnie w błędny tok myślenia?
    No nic, dowiem się wszystkiego w swoim czasie, a tym czasem pozostaje mi jedynie czekać na następną część. x

    www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne. przyjemnie się czyta . *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Lubię twoje opowiadania. Nie mogę się doczekać nastęonego.

    http://nowezyciezonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. piękne <33

    zapraszam do mnie : onedirectionshmll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń